Kilka dni temu, po kilku tygodniach choroby wywołanej przez COVID-19, zmarł Paweł Król, wierny przyjaciel środowiska Archipelagu Skarbów i Instytutu Profilaktyki Zintegrowanej. Przez wiele lat współpracował z nami, wspierał nas i inspirował. Paweł zostaje w naszej pamięci jako życzliwy i zaangażowany człowiek, stawiający całe swoje życie na wartościach, które wybrał. Był założycielem i dyrektorem prorodzinnego Wydawnictwa Rubikon oraz liderem, współtwórcą i mecenasem wielu inicjatyw prorodzinnych. Towarzyszyliśmy mu w czasie choroby naszymi modlitwami i myślami. Teraz szczególnie towarzyszymy jego bliskim.
Poniżej kilka wspomnień o Pawle napisanych przez osoby z naszego środowiska.
***
Tysiące kilometrów, setki spotkań, konferencji, szkoleń,
kolejne pomysły, plany, fascynacje…
Kiedy myślę, że Paweł już nigdy do mnie nie zadzwoni,
nie zaproponuje wspólnego wyjazdu,
krótkiej rozmowy, która potrwa kilka godzin,
czuję ogromny żal.
Skończyło się coś bardzo ważnego!
Jedno z ostatnich naszych spotkań, kilka nowych pomysłów...
A na zakończenie Paweł powiedział:
”Wiesz, Mirek, chciałbym cię przeprosić.” I tu wymienił kilka spraw, które były trudne między nami.
Kiedy myślę o tym, mam takie dziwne uczucie, że potrzebował, chyba podświadomie,
- coś domknąć.
Nie wiem dlaczego to Ty
Wyruszyłeś w tę podróż przed nami ….
Nie wiem kiedy, ale wierzę, że się spotkamy….
Mirek
***
Nagła i ciężka choroba Pawła Króla uzmysłowiła mi, jak bardzo go cenię i szanuję. Paweł to dla mnie nieustający inspirator, który z zaangażowaniem wymyśla i realizuje nowe pomysły, który zachęca ludzi do współpracy, staje się menadżerem, mecenasem i promotorem wielu dzieł wychowawczych i prorodzinnych o personalistycznym fundamencie. Dzieła te łączy wspólny rdzeń wartości związanych z miłością, małżeństwem, wiernością, prawdą, szacunkiem, rodziną. W tle obecna jest wiara - zwykle jako dyskretne, ale potężne źródło siły i mądrości. A tym wszystkim działaniom Paweł stara się nadać racjonalną oprawę organizacyjną, instytucjonalną, dbając by nie skończyło się na zrywie, ale by dana inicjatywa przerodziła się w coś trwałego.
Paweł miał wielki osobisty wkład w działania programu Archipelag Skarbów i środowiska trenerów z nim związanych. Nie robił tego w ciemno. 14 lat temu przyjechał do Góry Kalwarii, by obejrzeć cały program na żywo. I odtąd zawsze nas wspierał. To on wydał rozszerzone wydanie książki o profilaktyce, która służy trenerom. To on umożliwił wielu trenerom zatrudnienie w wydawnictwie, by stworzyć im możliwość realizacji programu w warunkach pewnej stabilności. Promował Archipelag Skarbów i ludzi z nim związanych gdzie mógł i jak mógł. To u niego, w Rubikonie, w trudnych latach pionierskich odbywały się niektóre szkolenia i spotkania. To on był gotów wspierać Archipelag Skarbów i Instytut Profilaktyki Zintegrowanej, gdy pojawiały się przeciwności.
Od lat znam i ogromnie cenię mamę Pawła, Teresę, z której Paweł był zawsze bardzo dumny, wskazując na jej wiedzę, doświadczenie, serce, zasługi.
I może najbardziej podziwiam Pawła właśnie za to, że potrafił całym sercem angażować się w działania, w których sam był na drugim planie albo całkiem niewidoczny. Mogłoby się wydawać, że czasem sprowadzał swoją rolę do roli kierowcy, który przywiózł albo Teresę, albo jakiegoś innego wykładowcę. I to ta przywieziona osoba była w centrum uwagi, a Paweł był w cieniu. Wielokrotnie widywałem Pawła na różnych spotkaniach, konferencjach. Próbowałem sobie przypomnieć czy słyszałem Pawła występującego na podium i mówiącego do mikrofonu. Ale niemal zawsze to inni mówili. Przypomniałem sobie jedną taką sytuację sprzed ponad 10 lat. Na koniec pewnej konferencji w Krakowie Paweł wyszedł na przód. Jednak nie po to, by na sobie skupić uwagę. Miał w ręku wielki bukiet kwiatów. Wziął mikrofon i wygłosił piękne słowa podziękowania dla… Teresy, swojej mamy. Było to chyba z okazji jakiejś jej rocznicy…
Były przed laty sprawy, w których nie ułożyła się moja współpraca z Pawłem. Różne wizje każdego z nas się wykluczały. Powiedzieliśmy to sobie jasno i wprost. W konsekwencji z jednego pola współpracy zrezygnowaliśmy. Jednak ani trochę nie zmniejszyło to wzajemnego zaufania i szacunku. I dalej - bez żalu czy pretensji - mogliśmy współpracować na innych polach.
Paweł pozostaje w moim sercu. Pozostaje w modlitwie. Także jako osoba, o której wstawiennictwo mogę prosić i na której w pewnych sprawach mogę się wzorować.
Szymon Grzelak
***
Moje wspomnienia i podziękowanie dla Pawła Króla.
Poznaliśmy się z Pawłem się w 2005 roku. Byłam wtedy studentką 3 roku Pedagogiki. W podobnym czasie podjęliśmy decyzje, aby zapisać się na Studium Teologii Rodziny przy Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie. Od pierwszych zajęć się zaprzyjaźniliśmy. To był bardzo ważny czas, dużo rozmawialiśmy, można śmiało powiedzieć, że Paweł stał się wtedy nie tylko dobrym kolegą dla mnie, ale i przewodnikiem. Wiele się od niego uczyłam. Doświadczałam tego, jak bardzo zależało mu na tym, abym dobrze rozumiała takie wartości jak: rodzina, wiara, miłość, a nawet jako jedyny wtedy mężczyzna, pokazywał mi jak wielką wartość ma naturalne planowanie rodziny i jak ważne jest, aby kobiety uczyły się metod rozpoznawania płodności. Był w tym jedyny i oryginalny. Czasami żartował, że jest “męską feministką” bo walczył o kobiety, w imieniu kobiet i dla kobiet! W pełnym ich poszanowaniu. Zawsze z łatwością wpadał na ciekawe pomysły i inicjatywy i jak się okazywało, szybko wcielał je w życie.
Po ukończeniu Studium Teologii Rodziny, byłam już na 5 roku studiów i rozglądałam się za pracą. Zadzwoniłam do Pawła, a ten z radością w głosie zaprosił mnie do wydawnictwa RUBIKON na kawę. Tego w dnia wyszłam z wydawnictwa z podpisaną umową o pracę! U niego zawsze była taka strategia “tu i teraz”. To było niesamowite, że potrafił przyjąć i naprawdę się zaopiekować, zorganizować listę zadań i od razu wiedział, jak pokierować potencjałem ludzkim. Był wyrozumiałym pracodawcą. Pomimo, że dojeżdżałam do pracy blisko 1,5h – zawsze jechałam z wielką ochotą, bo tam była naprawdę dobra atmosfera. Paweł był bardzo twórczy i bardzo zorganizowany. Nie raz zaskoczył mnie wyjazdami terenowymi, bo w ramach pracy zabierał mnie ze sobą, abym mogła się uczyć, abym mogła poznawać wartościowych ludzi, abym poczuła cały ten klimat pro-life i pro-family. Zawdzięczam mu wiele w zakresie zdobywania nowych umiejętności i nowych doświadczeń. To był bardzo owocny czas. Nasza współpraca spowodowała, że odkryłam dla siebie swoje osobiste ścieżki rozwoju i pracy zawodowej. Cieszyłam się, że można godzić pracę z własnymi wartościami i pasją.
Najważniejsze dwa kierunki tego rozwoju to były właśnie pomysły Pawła. Pierwszy: Archipelag Skarbów. Paweł przyszedł pewnego dnia w biurze i powiedział, że za kilka dni jadę na program - żeby go przeżyć osobiście i od razu zobaczyć, czy chcę się zaangażować. Był pewny, że w to trzeba wejść. Zorganizował dojazd, nocleg - wszystko. Trzeba było tylko się zgodzić ? i tak zrobiłam... I tak z programem i środowiskiem AS jestem związana od 2007 roku – bo wtedy był ten pierwszy wyjazd na Zamojszczyznę i wtedy już powiedziałam na programie swoje świadectwo. O dalszej drodze w tym zakresie mogłabym napisać osobny esej. Można jednak podsumować to zdaniem: nie byłoby ze mnie trenera, gdyby nie inwestycja Pawła w mój rozwój.
Drugi kierunek to Naprotechnolgia. Jak dziś Pamiętam telefon Pawła pewnego letniego poranka roku 2008. Powiedział: Przyjedź dzisiaj szybciej do Krakowa, bo mamy rano umówione śniadanie z p. Janiną Filipczuk (zmarłej w 2012 r.). Nie ukrywam, że pamiętam, że strasznie nie chciało mi się tak szybko zbierać, ale się dostosowałam. Ten dzień... odmienił wszystko. Paweł zaprosił mnie, abym od samego początku była wsparciem dla p. Janiny, która zapoczątkowała szkolenie lekarzy Naprotechnologów i instruktorów Creighton Model System w Lublinie w 2008 roku. Paweł powiedział, że mnie na ten kurs wysyła. Wiecie co... maturę z angielskiego zdałam ledwo co... Miałam pewne doświadczenie wyjazdów do Irlandii, więc mój stopień opanowania języka był na poziomie codziennej komunikacji dość dobry, ale nie czułam się na siłach, aby podjąć szkolenie medyczne w języku angielskim. Co zrobił Paweł? Zapisał mnie i jeszcze jedną kandydatkę na instruktora CrMS na kurs językowy, a prowadzącego poprosił, aby uczył nas głównie terminów medycznych i anatomii człowieka. Tak... Tak właśnie działał Paweł. I będę mu za to dozgonnie wdzięczna. Z tych dwóch aktywności zawodowych nie zrezygnuję. Paweł we mnie uwierzył i chcę nadal nieść to dobro innym. W tym, co piszę brakuje mnóstwa wspomnień, które mogłabym pisać i pisać... ale tyle wystarczy. Paweł, d z i ę k u j ę!!!!!
Małgorzata Bechler – pracownik Wydawnictwa Rubikon w latach 2007-2009, nauczycielka, trener AS, realizator licznych warsztatów rozwojowych, instruktor CRMS w Instytucie Rodziny w Warszawie
***
Pawła znałam ponad 11 lat. Mam wiele ważnych wspomnień z nim związanych, ale chciałabym opisać dwa:
1. Pierwsze:
Rok 2010, skończyłam studia, szukałam ciekawej pracy. Pani Teresa, Mama Pawła, zaprosiła mnie i kilka osób z roku do ciekawej inicjatywy, którą promuje jej syn – do prowadzenia warsztatów profilaktycznych Archipelag Skarbów. „Czemu nie?” – pomyślałam. Pierwsze spotkanie odbyło się nie gdzie indziej, jak w siedzibie Rubikonu, Wydawnictwa Pawła. Pamiętam dwie rzeczy z tamtego dnia: ogromny upał i Gospodarza tego miejsca: Pawła Króla – człowieka służby, który doglądał czy nikomu niczego nie brakuje. To spotkanie rozpoczęło ważną przygodę w moim życiu, która trwa do dziś i nauczyła wiele w życiu prywatnym i zawodowym, pozwoliła poznać wspaniałych ludzi, którzy są moimi Przyjaciółmi. Nie byłaby ona możliwa, gdyby nie Paweł i zaplecze, które dawał na początku – udostępniał miejsca na spotkania, zwoływał ludzi, promował, wspierał finansowo. Jestem mu za to bardzo wdzięczna.
2. Ostatnie:
Styczeń 2021, szukam materiałów dotyczących WDŻ. Pierwsza i jedyna myśl: „Zadzwonię do Pawła, na pewno mi pomoże!”. Początkowo nie odbierał, ale – rzecz jasna – oddzwonił. Zawsze oddzwaniał. Taki już był – zależało mu na każdym, kogo w życiu spotkał… Poprosiłam go o jeden plik, wysłał kilkanaście. To też było dla niego charakterystyczne – jak coś robił, to na 100%, jak komuś pomagał, to całym sobą i wszystkim, co miał. Nie wiedziałam, że to będzie nasza ostatnia rozmowa, ostatnie z nim spotkanie…
Pawle!
Doświadczyłam bardzo wiele dobra od Ciebie – dziękuję Ci za Twoje serce, zawsze otwarte na dobre inicjatywy, za Twoje ręce gotowe do pomagania innym, za Twoją wolę walki za idee, w które wierzyłeś i hojnie wspomagałeś przez całe swoje życie, za łączenie ludzi. W dniu Twojej śmierci niedzielne czytania przypomniały:
„Trwajcie we Mnie, a Ja w was będę trwać. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie – jeżeli nie trwa w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić”.
Twoje życie przyniosło wiele obfitych owoców – byłeś jak latorośl Winnego Krzewu. Niech Ten, w którym trwałeś tu, na ziemi, przyjmie Cię do Siebie, do wiecznej chwały. Do zobaczenia!
Agnieszka
***
Paweł Król – człowiek otwartości i pomysłów. Ciekawy drugiego człowieka. Nastawiony na działanie, które może zrobić coś dobrego dla innych.
Dzięki Pawle, że zapraszałeś mnie do swojego świata.
Leszek
***
Paweł Król…, odszedł zbyt szybko i tak po cichu...
Wspominam go jako człowieka działania. Zawsze miał jakieś nowe pomysły, na nową inicjatywę na rzecz rodziny, wychowania, życia. Dzwonił, pisał, pytał czy już z wiem o tej inicjatywie i czy Poznań się w to dzieło zaangażuje. Nie można było nie dołączyć…, te jego aktywności pociągały.
Pawle, wspieraj nas tam teraz u Pana…
Anna Dyndul - Głos dla Życia
***
Pawle, dziękuję Ci za Twoje liczne inicjatywy, marzycielstwo, dążenie do celu, wsparcie.
Za to, że szedłeś pod prąd. Że Ci się chciało.
Kasia